Opadają już powoli emocje po Mistrzostwach Świata w Kolarstwie Szosowym w Bergen. Kibice z Kaszub mogli dopingować w nich dwóm wychowanków Cartusii Kartuzy - Szymona Sajnoka i Pawła Poljańskiego. Obaj jechali na mistrzostwa z zadaniami ściśle określonymi przez szkoleniowców reprezentacji, a o ocenę tego, jak się z nich wywiązali, poprosiliśmy pierwszego trenera obu kolarzy Dariusza Maleckiego.
Kolarscy kibice w ostatni weekend emocjonowali się rywalizacją Polaków w mistrzostwach świata. Szczególne chwile przeżywał Dariusz Malecki - wśród najlepszych na świecie jechało dwóch zawodników, których wraz z Wiesławem Hirszem wychował w sekcji kolarskiej Cartusii Kartuzy.
- Na pewno bardzo miło ogląda się swoich dawnych zawodników na takich imprezach, zwłaszcza, gdy komentatorzy telewizyjny tak często i ciepło mówią o Cartusii i o Kartuzach, robiąc miastu niesamowitą reklamę - przyznaje Dariusz Malecki. - Jeśli chodzi o naszych chłopaków, to można powiedzieć najkrócej, że trasa w Bergen była zbyt trudna dla Szymka Sajnoka i zbyt łatwa dla Pawła Poljańskiego, dlatego nie odegrali oni pierwszoplanowych ról.
Paweł Poljański, czyli "nasz człowiek" w wyścigu elity ze startu wspólnego, liczył na powtórkę sprzed trzech lat, gdy przyczynił się do wywalczenia przez Michała Kwiatkowskiego tytułu mistrza świata. Tym razem się nie udało, lider Polaków do końca był w grze o tytuł, ale ukończył wyścig na 11. miejscu. "Zebra" dojechał w środku stawki.
- Paweł, jak cała Polska reprezentacja, miał jasne zadanie, czyli pomagać Kwiatkowskiemu, na którego pracuje zresztą kolejny raz, bo jeżdżą razem od juniora. Mimo że od Vuelty Paweł nie startował, to wciąż był w bardzo dobrej dyspozycji, przed mistrzostwami trenował na Pomorzu z moim synem Sebastianem i bił wszelkie rekordy ze Stravy. Na mistrzostwach swoje zadanie wykonał, długo był przy liderze, pokazał się na czele peletonu. Cała drużyna pojechała zgodnie z założeniami, może tylko na końcówkę jeden z Polaków mógł być przy Michale i go rozprowadzać. Szkoda, że na ostatnim zakręcie Kwiatkowski znalazł się na pozycji, która uniemożliwiła mu skuteczny finisz i walkę o lepsze miejsce - ocenia Malecki.
Szymon Sajnok w rywalizacji w kategorii U23 w Begren startował dwukrotnie. Najpierw, o czym już pisaliśmy, był 24. w jeździe indywidualnej na czas. Piątkowy wyścigu ze startu wspólnego ukończył na odległej pozycji. Najlepszy tego dnia z Polaków Michał Paluta był ósmy.
- W czasówce Szymon jechał na pożyczonym rowerze, znacznie cięższym od tych, którymi dysponowali jego rywale, a w takim wyścigu jak mistrzostwa świata wszystko ma znaczenie i odbija się na wyniku. Może gdyby jechał na lepszym sprzęcie mógłby osiągnąć lepszy czas, ale mimo to sam przyznał, że nie spodziewał się, iż trasa będzie aż tak wymagająca - mówi Dariusz Malecki. - W wyścigu ze startu wspólnego, z tego co wiem, Szymon miał przyzwolenie, by pojechać na własny rachunek, dlatego podpowiadałem mu, by trzymał się jednego z dwóch Francuzów, a gdyby dotrzymał koło temu, który wygrał, mogłoby być pięknie. Szymek jednak nie wytrzymał, pokonywany tyle razy podjazd za bardzo dał mu się we znaki. Na jego postawę wpływ miały na pewno też błędy sztabu szkoleniowego - niedopuszczalne jest na przykład to, że kiedy wszyscy kolarze jechali w pelerynkach, Szymek jechał "na krótko" i przez to tracił dodatkową energię, której zabrakło do kręcenia.
Komentarze (0)