O minionym sezonie, który przyniósł mu największe indywidualne sukcesy w karierze, roli odgrywanej w grupie Bora Hansgrohe, słynnym zdjęciu nóg, planach na najbliższe miesiące czy Peterze Saganie rozmawialiśmy z Pawłem Poljańskim, kolarzem grupy Bora Hansgrohe, wychowankiem sekcji kolarskiej Cartusii Kartuzy.
Przed rokiem rozmawialiśmy w tym samym czasie i miejscu, czyli w Ostrzycach na podsumowaniu sezonu twojego dawnego klubu, Cartusii Kartuzy. Powiedziałeś wtedy „zwycięzcą całego wielkiego touru nie zostanę, ale wygram kiedyś jeden z etapów”. Już w tym sezonie byłeś o włos od spełnienia zapowiedzi i to dwukrotnie, bo zająłeś drugie miejsca na dwóch etapach wyścigu Vuelta a Espana.
Przygotowując się do nowego roku zawsze mam w głowie rzeczy, które chciałbym osiągnąć i wygranie etapu było pewnie jednym z nich. Na większość wyścigów jeżdżę po to, by realizować cele ekipy i pomagać innym, czy to Peterowi Saganowi czy to Rafałowi Majce, nie mogę zbyt często walczyć o własną wysoką pozycję. Na Vuelcie doszło do sytuacji, w której mogłem pojechać na siebie i powalczyć o etapy.
⇒ Paweł Poljański znów uciekał i znów był drugi na Vuelcie
Lider Bory Rafał Majka szybko wypadł z walki w generalce, więc zostałeś zwolniony z roli gregario i mogłeś zabierać się w ucieczki...
Mieliśmy na początku wyścigu problemy zdrowotne i zatrucia pokarmowe, do dziś nie wiemy, czym spowodowane. Rafał szybko stracił wiele minut, staraliśmy się jednak pokazać jako ekipa, dlatego próbowaliśmy ucieczek. Mi udało się być w takich, które dojechały do mety i zająłem dwa drugie miejsca. Na pewno cieszą, chociaż szkoda, że nie odniosłem zwycięstwa, ale mam o co walczyć w przyszłym roku.
Po tych dwóch pudłach urosłeś w kolarskiej hierarchii? A może zapaliła Ci się w głowie jakaś lampka, że może jednak zrewidować przytoczone wcześniej zdanie i jednak będziesz kiedyś liderem walczącym o generalki wielkich wyścigów?
Każdy kolarz powinien znać swoje miejsce w peletonie, ja swoje znam. Liderem mogę być na mniejszy wyścig, ale zamiast tam pracować na własne konto, wolę jeździć najważniejsze wyścigi jako pomocnik. Mamy w grupie mistrza świata Petera Sagana i jednego z najlepszych górali Rafała Majkę, zespół jest ustawiony pod nich, a moją rolą jest im pomagać. W przyszłym roku kończy mi się kontrakt, miałbym pewnie możliwość przejścia do mniejszej grupy, by zostać w niej liderem, ale wolę być pomocnikiem, za to najlepszych kolarzy w jednej z najlepszych ekip na świecie.
Najlepszy sezon w karierze przyszedł tuż po nieudanym roku, kiedy zmagałeś się z wirusem i nie wiedziałeś, czy i kiedy wrócisz do formy.
Tak już jest w sporcie, że raz się jest w formie, raz nie. Poprzedni rok miałem gorszy, ten jest lepszy, ale zawsze staram się pokazać jak najlepiej. Cieszę się po każdym sezonie, po którym zadowolona jest ze mnie ekipa. Dotąd zawsze tak było i to dla mnie najważniejsze.
Z któregoś startu byłeś niezadowolony?
Szkoda mi chyba głównie Tour de France. Na najważniejszym wyścigu chciałoby się mieć wyższą formę, nie wyszło, ale takie jest kolarstwo, że nikt nie jest w stuprocentowej formie na każdym wyścigu. Będziemy się starać, by w najważniejszych momentach kolejnego sezonu forma była optymalna.
Ciekawe, że najgłośniej o tobie było nie po dwóch etapach Vuelty i ani innych wynikach, ale wtedy, gdy po jednym z etapów Tour de France wrzuciłeś na Facebooka zdjęcie steranych nóg. Spodziewałeś się, że zaraz potem o Poljańskim będzie mówić cały kolarski świat?
Zrobiłem to zdjęcie tak po prostu, opublikowałem na swoim profilu i nie zastanawiałem się specjalnie nad tym, co dalej będzie. Po dwóch trzech godzinach zobaczyłem, że rozeszło się po internecie, pojawiało się na Facebooku i na pierwszych stronach najważniejszych sportowych portali.
Jesteś obecnie w połowie kontraktu w Borze. To chyba dobre miejsce dla ciebie?
Przenosiny do Bory były dla mnie nowością po trzech latach spędzonych w Tinkoffie. Ze względu na niemiecką obsługę wiązało się to ze zmianą mentalności, ale okazało się, że czuję się w tej drużynie bardzo dobrze. Są rzeczy, które robią dobrze i takie, które można poprawić, ale każda ekipa to inna specyfika.
Przygotowania do sezonu już się rozpoczęły. Co czeka ciebie w najbliższym czasie i jak wyglądać będzie kalendarz startowy?
Do Polski przyleciałem dwa dni temu ze zgrupowania na Majorce po to, by święta spędzić w domu. Pod koniec roku wylatuję na Gran Canarię, potem znów na Majorkę, a już 14 stycznia do Argentyny, gdzie rozpoczynamy sezon. Grafik już na początku mamy więc napięty, dokładny kalendarz na potem nie jest jeszcze ustalony, ale na pewno jedziemy toury we Francji i Hiszpanii.
Ile kilometrów, oczywiście szacunkowo, pokonujesz na rowerze w sezonie?
Nie podliczałem tego szczegółowo, ale co roku jest to około 30 tysięcy kilometrów. Choć zmienia się kalendarz startów i wyścigi, to suma pokonanych kilometrów jest podobna.
Czy przyszły sezon będzie miał twoim zdaniem jakiś lejtmotyw albo temat, który będzie pojawiał się przy okazji wielkich tourów - nowinkę techniczną, zmianę w przepisach, ważną postać czy jakąś tendencję na wyścigach? W poprzednim dużo mówiło się na przykład o karkołomnych zjazdach, bąbelkach na kostiumach, pożegnaniu Alberto Contadora…
Wszystko okaże się w trakcie sezonu. Nie szykują się raczej jakieś rewolucje, chociaż czeka nas zmiana wprowadzona przez UCI ograniczająca skład drużyn na najważniejsze wyścigi z dziewięciu do ośmiu zawodników. Jedna osoba to pozornie nieduża różnica, ale kiedy jesteś liderem na wyścigu i masz do dyspozycji nie ośmiu lecz siedmiu kolegów, to ma to znaczenie. Mam wątpliwości, czy to dobra decyzja, ale jako kolarze nie mamy co z tym dyskutować, zobaczymy, jak to wyjdzie w praktyce.
A jak będzie wyglądał układ sił w peletonie na najważniejszych imprezach? Wszystko wskazuje na to, że rządzącego przez ostatnie lata Christophera Froome’a czeka przymusowa pauza, kto przejmie po nim schedę?
Uważam, że najsilniejsza nadal będzie drużyna Sky, która ma praktycznie nieograniczony budżet, stać ją na najważniejszych zawodników i może wystawić na Tour de France taki skład, że każdy jej kolarz mógłby ten wyścig zakończyć w dziesiątce czy nawet piątce. Wygrywali ostatnio Tour de France seryjnie i patrząc na to, kim dysponują, wciąż będą faworytem, z Froomem czy bez.
Wobec kłopotów Froome’a i zakończenia kariery przez Alberto Contadora, zdecydowanie niekwestionowaną kolarską ikoną pozostał Peter Sagan, z którym jeździsz już kilka lat. Na co dzień jest równie nietuzinkową postacią, co na rowerze i w mediach?
Z Peterem ścigam się już czwarty rok, byliśmy razem w Tinkoffie i poszliśmy wspólnie do Bory, więc znam go dobrze i na pewno jest specyficzny, w sporcie i poza nim. Peter ma wielki talent do kolarstwa i w pełni go pokazuje, został trzy razy mistrzem świata, czego nie zrobił nikt przed nim i cieszę się, że mogłem kolejny sezon dla niego pracować. Mam do niego ogromny szacunek jako do kolarza, ale przede wszystkim jako do dobrego znajomego.
Polskie kolarstwo cierpi ostatnio na tym, co dzieje się Polskim Związku Kolarskim. Nie oczekuję, byś to komentował, bo jako zawodnik musisz robić swoje, chciałbym jednak zapytać, czy jako kolarze odczuwacie jakoś to zamieszanie i czy odbija się na was?
Na razie na nas się to nie odbija, ale na pewno przykro patrzeć na to, że od Polskiego Związku Kolarskiego odchodzą najważniejsi sponsorzy, słuchać tego, co mówią działacze i jak ze sobą walczą. Nas, jako zawodników, nie powinno to jednak za bardzo interesować i nie chciałbym tego komentować, ale wydaje mi się, że w polskim kolarstwie po postu brakuje niestety odpowiednich ludzi.
Rozmawiał: Bartosz Cirocki
⇒ Zobacz też: Paweł Poljański i Szymon Sajnok na spotkaniu z kibicami w Kartuzach
Komentarze (0)