W Przodkowie coraz bardziej pachnie wielkim futbolem. Do końca sezonu jeszcze daleko, ale z każdym tygodniem piłkarze z małej miejscowości robi kolejny krok na drodze do mistrzostwa III ligi, a w konsekwencji barażu i być może awansu do rozgrywek centralnych. To byłoby historyczny wyczyn, a także wielkie wyzwanie dla klubu i całej gminy.
Pytanie o ewenntualny awans GKS-u Przodkowo ledwo za półmetkiem sezonu zakrawać może na tak częste w mediach dzielenie skóry na niedźwiedziu i dmuchanie balonika. Prawda, że jeszcze wiele kolejek do końca sezonu, że potem mistrza czeka jeszcze bardzo trudny baraż. Jednakże prowadzone w trybie warunkowym rozważania nad wyższą ligą już teraz są zupełnie na miejscu, zwłaszcza w przypadku drużyny zajmującej od dawna pozycję lidera i klubu, dla którego wielki sukces związany byłby z ogromnym wysiłkiem. Ba, to brak zastanawienia się nad tym, co będzie, byłby u samych zainteresowanych objawem krótkowzroczności.
- Przed sezonem nie myśleliśmy w ten sposób, ale teraz ja i chłopaki na pewno chcemy wygrać ligę – deklaruje Sebastian Letniowski, trener przodkowian. - Jesteśmy niewolnikami własnego sukcesu z pierwszej rundy, bo z jednej strony nie mamy żadnej "spinki", że musimy być mistrzem, ale z drugiej wiadomo, że jeśli się nam się nie uda, wszyscy będziemy bardzo rozczarowani. Zarząd stawia nam za cel utrzymanie w nowej III lidze, ale obiecał nam też, że jeśli wywalczymy awans, to w II lidze zagramy.
Drużyna niczego jeszcze pewna być nie może, ale szanse na koronę ma ogromną. Wiosną nie spisuje się idealnie, sporo w jej grze mankamentów, do których zaliczyć można chociażby brak skuteczności. Nie ma w składzie szczególnie wyróżniających się graczy, ale nie ma też słabych punktów i zawodników, którzy odstawaliby od poziomu. To właśnie wyrównana i szeroka kadra jest największym atutem trenera.
- To prawda, nie mamy gwiazd, a zawodnik dużego formatu z wielkim doświadczeniem na pewno by się nam przydał w ważnych momentach. Mamy jednak za to prawdziwy kolektyw i świetną atmosferę, a do tego chłopaki są waleczni, dobrze przygotowani wydolnościowo, wybiegani, młodzi (w ostatnim meczu nasza średnia wieku wynosiła zaledwie 23) i przez to bardzo ambitni i rządni sukcesu – mówi Sebastian Letniowski.
O ile piłkarsko i organizacyjnie klub wydaje się być na sukces gotowy, to największym wyzwaniem są sprawy pozasportowe. Prezes GKS-u Henryk Jaskólski o tym, co będzie, mówi na razie ostrożnie. W jednym z artykułów porównywał swój klub do ubogiego krewnego wielkich marek. Barwnie i trafnie, bo Przodkowo już w trzeciej lidze jest najmniejszą miejscowością, a klasę wyżej musiałoby rywalizować z jeszcze większymi ośrodkami. Poza pieniędzmi i koniecznością zebrania budżetu co najmniej dwukrotnie większego niż obecnie, sen z powiek spędza zarządowi inny problem, o którym w poniższym filmiku.
Jeśli pomyślny dla Przodkowa scenariusz się sprawdzi, konieczna byłaby modernizacja gminnego stadionu, polegająca m.in. na budowie krytej trybuny. Jeśli to nie dojdzie do skutku, GKS byłby zmuszony grać na cudzym terenie, a to trudno uznać za dobre rozwiązanie, zwłaszcza dla kibiców. Część sympatyków z pewnością jeździłaby do Trójmiasta, bo tam znajdują się najbliższe obiekty spełniające wymogi, pewnie jednak nie wszyscy i nie na każde spotkanie.
Wśród piłkarskich kibiców zdania są podzielone. Jedni wieszczą, że skoro drugoligowy poziom był zbyt wysoki dla wielu dużych klubów, to mały GKS spadnie z niej z hukiem. O ile będzie w stanie dograć sezon do końca i nie dołączy do długiej listy ekip, które wycofały się z rozgrywek w ich trakcie, głównie z przyczyn finansowych (w tym sezonie dotknęło to Okocimskiego Brzesko). Inni wskazują, że mały też może, czego najjaskrawszym przykładem jest słynna Nieciecza, mająca ok. 800 mieszkańców i ekstraklasę.
Krystian Klawikowski, wierny kibic Przodkowa od lat goszczący niemal na każdym meczu uważa, że nie można jeszcze nic przesądzać.
- Dopóki piłka w grze, nic nie jest pewne, nie ma co myśleć o awansie. Piłka jest nieobliczalna, wszystko zależy od tego, jak mecze się ułożą, a zostało ich przecież jeszcze sporo – podkreśla. - Jak będzie okazja, to oczywiście niech walczą o awans, niech pokażą się jak najlepiej w barażach. Mówi się, że nie jest problemem do wyższej ligi awansować, ale się w niej utrzymać. To, że nie jest łatwo, przerabialiśmy już wiele razy, jak przechodziliśmy z A klasy do piątej ligi, z piątej do czwartej i z czawrtej do trzeciej. Z drugiej strony coś jest też w tym, że w pierwszym roku zespoły beniaminków są na fali, a prawdziwym sprawdzianem jest dla nich dopiero drugi sezon.
Do końca sezonu III ligi pozostało jeszcze 10 kolejek, a GKS ma pięciopunktową przewagę nad Vinetą Wolin. Właśnie z tym beniaminkiem, mającym w składzie m.in. Bartosza Ławę, mierzył się w ostatnią sobotę przed własną publicznością. W meczu na szczycie od początku zanosiło się na remis, było sporo biegania i walki, ale bramek zabrakło.
- Widzieliśmy, że to solidny zespół i przed spotkaniem pewnie bylibyśmy zadowoleni z remisu. Po meczu był niedosyt, bo mocno się napracowaliśmy, mieliśmy kilka szans na bramkę, a rywale ani jednej – ocenia Sebastian Letniowski. - Najważniejsze, że nie przegraliśmy, zachowaliśmy przewagę nad Vinetą, vhoć minusem jest to, że trzeci w tabeli Bałtyk zbliżył się do nas na siedem punktów.
Jeśli 4 czerwca, po ostatniej kolejce III ligi, Przodkowo będzie na czele, czeka go baraż o wejście do II ligi. A tam poprzeczka będzie zawieszona bardzo wysoko.
- Na zaproszenie Polskiego Związku Piłki Nożnej pojechaliśmy na spotkanie drugoligowców i tam dowiedzieliśmy się, że mistrz naszej ligi zagra o awans z najlepszą drużyną z ligi śląsko – opolskiej – mówi Henryk Jaskólski. - Wiele wskazuje na to, że wygra tam obecny lider Odra Opole, a to klub z dużego miasta, z bogatą historią i z nieporównywalnym do naszego budżetem, z tego co słyszeliśmy, wynoszącym ponad milion złotych i to grubo.
Komentarze (0)