W piątek rozpoczynają się Zimowe Igrzyska Olimpijskie 2018. Kaszuby będą miały w Pjongczangu swojego reprezentanta, co prawda nie wśród zawodników, ale za mikrofonem – transmisje z biegów narciarskich i kombinacji norweskiej na antenie TVP1 i TVP2 komentować będzie Piotr Meissner, 29-letni dziennikarz pochodzący z Kartuz. Przeczytajcie rozmowę i dowiedzcie się więcej o „naszym człowiekiem” na najważniejszej zimowej imprezie sportowej świata.
Reprezentacja Polski na Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Pjongczangu liczy 62 zawodników. Ilu z nich daje pan szanse medalowe?
Nie powiem nic odkrywczego. Największe szanse oczywiście mamy w skokach, na medal stać zarówno drużynę, jak i Kamila Stocha. Zresztą pozostali Polacy też nie są bez szans w konkursach indywidualnych. To właściwie jedyna dyscyplina, w której nasi reprezentanci będą wśród głównych faworytów. Na dobre wyniki – choć nie wiem, czy na medale – możemy liczyć też w łyżwiarstwie szybkim, szczególnie mam tu ma myśli drużynę kobiet i Artura Wasia, a także w biathlonie, gdzie naszą największą nadzieją będzie Weronika Nowakowska.
A co z najbliższą panu dyscypliną, czyli biegami narciarskimi? Czy Justyna Kowalczyk jest w stanie osiągnąć dobry wynik? I czym, w jej obecnej formie, byłby ów dobry wynik?
Najważniejszymi konkurencjami Justyny Kowalczyk na igrzyskach będą sprint stylem klasycznym i bieg na 30 kilometrów, rozgrywany tą samą techniką. W żadnej z nich nie będzie zaliczana do ścisłego grona faworytek, dlatego medal byłby niespodzianką. Myślę, że w sprincie bardzo realny jest półfinał, ale mam nadzieję, że Polka – biorąc pod uwagę wymagającą trasę i nieprzewidywalność tej konkurencji – pokusi się o coś więcej. Na 30 kilometrów dobrym wynikiem byłoby miejsce około szóstego. Z drugiej strony, w jednym z wywiadów Kowalczyk powiedziała, że wierzy w medal. Może startując z nieco mniejszym obciążeniem, będzie biegało jej się łatwiej? Pamiętajmy też, że Kowalczyk pobiegnie również m.in. w sprincie drużynowym stylem dowolnym z Sylwią Jaśkowiec. W 2015 roku, podczas MŚ w Falun, ten duet zdobył brązowy medal, ale tym razem trudno będzie o powtórzenie tego wyniku, głównie dlatego, że Jaśkowiec dopiero w grudniu wróciła do startów po długiej przerwie spowodowanej kontuzjami. Myślę jednak, że miejsce w "szóstce" jest realne.
Biegi narciarskie będą tym razem szczególne dla kibiców z Kaszub nie tyle z powodu Justyny Kowalczyk, ale ze względu na komentującego jej starty krajana. Kiedy będzie można pana usłyszeć na antenach TVP?
Będę komentował w duecie z Jarosławem Idzim biegi narciarskie oraz kombinację norweską, razem z Sebastianem Szczęsnym. Będzie tego sporo, ponieważ w programie igrzysk jest aż 12 konkurencji biegowych i trzy starty kombinatorów. Szczegółowy plan można znaleźć na stronie TVP Sport.
Bywa pan w Kartuzach?
Odwiedzam Kartuzy 2-3 razy w roku. Chciałbym, żeby tych wizyt było więcej, ale obowiązki na to nie pozwalają. Na szczęście rodzice dość często pojawiają się w Warszawie. Oczywiście śledzę to, co dzieje się w Kartuzach jeśli chodzi o sport, szczególnie jeśli chodzi o biegi narciarskie. Z podziwem patrzę na to, jak fantastycznie rozwinęła się, w dużej mierze dzięki mojemu tacie, Cartusia Ski Arena i jaki wiele ludzi z całego Pomorza przyjeżdża tam zimą biegać na nartach. Jednocześnie żałuję trochę, że gdy ja trenowałem nie było tak świetnie przygotowanych tras. Śledzę też poczynania mojego kuzyna, Maćka Pieńczewskiego, który świetnie radzi sobie w PGNiG Superlidze, czy rewelacyjne starty Szymona Sajnoka w kolarstwie torowym.
⇒ Cartusia Ski Arena - więcej o trasach do narciarstwa biegowego w Kartuzach
Zważywszy na to, że pana ojciec to Janusz Meissner, znany jako sportowiec, działacz i twórca obecnej sekcji narciarskiej Cartusii Kartuzy, zainteresowanie sportem nie dziwi.
Oczywiście, sportem "zaraził" mnie mój tata. Często zabierał mnie i moją siostrę na różne wydarzenia i starał się, byśmy aktywnie spędzali czas. Z Cartusią związany byłem właściwie przez całe dzieciństwo. Od piątego roku życia przez osiem lat trenowałem zapasy, a za swój największy sukces w tej dyscyplinie uważam brązowy medal Pucharu Polski w Siedlcach, w kategorii młodzików. Były też zwycięstwa w lokalnych zawodach. Po zapasach przyszedł czas na piłkę nożną, ale to był krótki epizod.
Potem pojawiło się narciarstwo...
W 2005 roku, gdy nastał czas srogich zim i z inicjatywy mojego taty reaktywowana została sekcja narciarska. Postanowiłem, że skupię się na biegach narciarskich, tym bardziej, że od małego tata co roku zabierał mnie na Bieg Piastów, dlatego byłem z tym sportem silnie związany.
Jak odnalazł się pan w tej dyscyplinie? Pojawiły się sukcesy?
Początki były bardzo trudne. Pierwsze zderzenie z rywalizacją ogólnopolską było bardzo bolesne. Zakwalifikowałem się wprawdzie do Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży (zawody rangi mistrzostw Polski juniorów), ale zajmowałem tam dalekie miejsca – w czwartej i piątej "dziesiątce". W dwóch kolejnych latach było już jednak znacznie lepiej i mogę śmiało powiedzieć, że szczególnie w ostatnim sezonie moich startów, osiągnąłem dobry poziom. Zdarzało mi się wygrywać z zawodnikami ze szkół mistrzostwa sportowego. W OOM zająłem wówczas dwa razy 13. i raz 15. miejsce. Jeśli chodzi o biegi masowe, udało mi się wygrać Bieg Gwarków na dystansie 10 kilometrów, rozgrywany nieopodal Wałbrzycha. Z kolei w Biegu Piastów, na tym samym dystansie, byłem czwarty. Niestety, problemy z kręgosłupem sprawiły, że musiałem przerwać wyczynowe uprawienie sportu, ale rekreacyjnie wciąż biegam na nartach.
Przestał się pan zajmować sportem wyczynowo, zaczął za to zawodowo. Jak do tego doszło?
Zawsze interesowałem się sportem, a dziennikarstwo dawało możliwości, by zajmować się nim także zawodowo. Jeszcze podczas studiów w Gdańsku pisałem do małych portali, a później przerodziło się to w coś poważniejszego. Studiowałem politologię na Uniwersytecie Gdańskim, po drugim roku każdy student zobowiązany był do tego, by odbyć praktyki, a ja postanowiłem, że wyślę aplikację do TVP Sport. Po kilku miesiącach zostałem zaproszony na Woronicza, gdzie okazało się, że Redakcja Mediów Interaktywnych, w związku z nadchodzącym mundialem w RPA, poszukuje praktykantów. Po kilku dniach próbnych zaproponowano mi miesięczny staż, a po jego zakończeniu otrzymałem ofertę pracy w redakcji portalu SPORT.TVP.PL. W związku z tym przeniosłem się na Uniwersytet Warszawski, gdzie ukończyłem licencjat z politologii. Oczywiście studia łączyłem z pracą. Później, także na UW, ukończyłem "magisterkę" z dziennikarstwa.
Co należy do pana obowiązków w redakcji?
Właściwie wszystko, co związane z nowymi mediami - pisanie, tworzenie materiałów wideo, montowanie, obsługa mediów społecznościowych, praca reporterska. Przez prawie sześć lat byłem też wydawcą SPORT.TVP.PL. W międzyczasie robiłem także coraz więcej rzeczy związanych z telewizją - pracowałem przy magazynach związanych z Euro 2012, przy magazynie "Orlik w Grze", przy programie "Sportowa Debata". Zdarzało mi się też pełnić funkcję reportera w trakcie transmisji w TVP Sport.
W końcu został pan komentatorem...
W roli komentatora zadebiutowałem w listopadzie 2016 roku, dzięki decyzji ówczesnego szefa Redakcji Transmisji, Marcina Grzybowskiego. Komentuję głównie biegi narciarskie - w TVP2 Puchar Świata, a w TVP Sport zawody maratońskiego cyklu Visma Ski Classics. Zdarzało mi się relacjonować także zawody Pucharu Świata w Pływaniu. Najczęściej tworzę duet z Jarosławem Idzim (medalistą mistrzostw Europy w pięcioboju nowoczesnym i olimpijczykiem z Seulu), którego mogę nazwać swoim mentorem. Z wielką życzliwością wprowadzał mnie do komentowania i cały czas wiele się od niego uczę.
Jakie wydarzenia i imprezy już pan "obsługiwał"?
Towarzyskie i eliminacyjne mecze reprezentacji Polski w piłce nożnej, tenisowy Puchar Davisa, maratońskie zawody z udziałem Justyny Kowalczyk w Val di Fiemme. Największą imprezą, którą obsługiwałem było Euro 2012. Pracowałem przy dwóch meczach w Gdańsku i na pewno odczuwalna była jakaś wyjątkowość tego wydarzenia. Do tej pory mam te spotkania, i wszystko co działo się wokół, w pamięci.
Wiadomość o tym, że kierownictwo stacji wysyła pana do Pjongczangu, była dla pana zaskoczeniem?
Decyzją byłem dość mocno zaskoczony, ale oczywiście bardzo się ucieszyłem. Poza tym, przez siedem lat ciężko na to pracowałem, dlatego to duża satysfakcja.
Dla większości sportowców udział w igrzyskach olimpijskich jest spełnieniem marzeń. Dla pana jako komentatora wyjazd do Korei też będzie czymś szczególnym?
Zdecydowanie. Jako dziecko, ze wszystkich sportowych imprez właśnie igrzyska lubiłem najbardziej i nie opuszczałem żadnej transmisji. Myślę jednak, że igrzyska będą dla mnie większym przeżyciem niż Euro, choćby dlatego, że jadę tam w innej roli. Jest w nich coś magicznego, dlatego cieszę się, że będę mógł poczuć to na własnej skórze.
Rozmawiał Bartosz Cirocki
Komentarze (5)
• Bono 08.02.2018, 18:29 Zgłoś naruszenie
Skoro pracuje dla TVP musi być naprawdę dobry.
• Super 07.02.2018, 21:36 Zgłoś naruszenie
Nie wiedziałem, że mamy takiego komentatora z Kartuz
• ekspertsport 24.02.2019, 12:08 Zgłoś naruszenie
Komentuje słowotokiem, bez kropek, pauz. BEZNADZIEJA. Jego komentarz męczy widzów. Do mistrzów Szaranowicza, Borka czy nawet Szpakowskiego - to lata świetlne niestety,
• Anonim 31.01.2021, 10:43 Zgłoś naruszenie
• Dzj7 31.01.2021, 10:43 Zgłoś naruszenie
Nie można słuchać jego komentarza brak dykcji nie umie wzbudzić emocji sportowych k