Graliście kiedyś w squasha? Sezon zimowy jest idealnym momentem, by spróbować tej mało jeszcze popularnej, a wciągającej i wyciskającej poty dyscypliny, w której trzeba i dużo się ruszać, i dużo myśleć. Miejsca do uprawiania squasha nie trzeba szukać daleko – dwa korty znajdują się w studio S7 w Baninie. Z pierwszej gry z pomocą instruktora skorzystać można tam zupełnie za darmo.
Pogoda skutecznie zniechęca do treningów na świeżym powietrzu, warto rozejrzeć się za czymś, co pozwoli zadbać o formę, spalić kalorie i sprawić przyjemność niezależnie od warunków atmosferycznych. Wybór popularnych dyscyplin jest szeroki, ale można też posmakować czegoś relatywnie nowego i atrakcyjnego - squasha.
Dyscyplina ta prawdopodobnie zrodziła się w... angielskich więzieniach. Osadzeni, mając do dyspozycji niewielką przestrzeń i ograniczone możliwości, gołymi rękoma odbijali od ścian przebitą piłkę do tenisa. Szybko okazało się, że tak niepozorna forma spędzania czasu ma mnóstwo zalet i doskonale sprawdza się poza zakładem karnym, dlatego na całym świecie szybko zyskuje popularność.
W Polsce squash zadomowił się w latach 90. i systematycznie się rozwija – przybywa zawodników, wzrasta ich poziom, pojawia się coraz więcej kortów. W Trójmieście konkurencja jeszcze raczkuje, pograć można zaledwie w kilku - kilkunastu miejscach. Od dwóch lat funkcjonują też dwa korty w Studio S7 w Baninie, które stanowią prawdziwy ewenement jako jedne z nielicznych w kraju zlokalizowanych poza aglomeracjami.
Laikowi na pierwszy rzut oka squash wydawać się może mało interesujący, niezbyt męczący i niespecjalnie wymagający. Nic bardziej mylnego – gwarantuje świetną zabawę, intensywny wysiłek dla ciała, ale też umysłu. Jest to przy tym forma ruchu odpowiednia niemal dla wszystkich, bo sprawdzi się w przypadku osób młodszych i starszych, bardziej i mniej sprawnych.
- Sposób gry zależy od zawodnika, jego umiejętności, upodobań i poziomu partnera. Można zagrać spokojnie i rekreacyjnie, bez dużego wysiłku i ruchu, natomiast pojedynki na zaawansowanym poziomie to ciągłe interwały i wysokie tętno. W zależności od tempa, podczas godziny squasha spalić można od 600 do nawet 1500 kalorii – szacuje Szymon Nawrot, absolwent AWF-u, dyplomowany trener squasha w Studio S7 związany z tą dyscypliną od siedmiu lat. - Wbrew pozorom, w tym sporcie nie jest najważniejsza siła mięśni, bo piłeczki nie uderza się wcale mocno. Liczy się koordynacja ruchowa i praca całego ciała, a zwłaszcza nóg. Według badań jest to jedna z najlepszych dyscyplin dla chcących zadbać o ciało, ale przy tym bardzo uczy refleksu i myślenia. Mecze to w dużej mierze pojedynek na strategie, ze schematami jak w szachach - trzeba przewidywać konsekwencje każdego odbicia na kilka ruchów do przodu.
Początki nie są trudne - szybko można załapać podstawy i nauczyć się odbijać piłkę zgodnie z zasadami. Droga rozwoju jest jednak bardzo długa, systematycznie można wspinać się na kolejne poziomy, a dzięki temu się nie znudzić.
- Zasady są podobne do tenisa lub siatkówki. Grają dwie osoby, piłeczkę należy uderzyć rakietką tak, aby trafiła pomiędzy dwie linie przedniej ściany, do kolejnych odbić można też wykorzystywać boczne ściany i tylną szybę. Piłeczka raz może dotknąć parkietu, drugi raz oznacza już punkt. Każdy set gramy do 11 punktów, a mecze do 2 lub 3 wygranych setów. Krótkie spotkania trwają na ogół około 30 minut, te najbardziej zacięte nawet półtorej godziny – streszcza Szymon Nawrot.
W squashowych "klatkach" w Baninie, na treningach, meczach, turniejach czy zawiązanej lidze, pojawia się coraz więcej zawodników z okolic i nie tylko. Jednym z częstych i najbardziej doświadczonych bywalców jest Sebastian Maj.
- Całe życie uprawiałem sporty rakietowe, najpierw był pingpong, potem tenis ziemny, a pięć lat temu kolega z pracy namówił mnie na squash – wspomina. - To naprawdę fajny sport, który daje dokładnie to, o co najbardziej mi chodzi, czyli możliwość wyżycia się i wymęczenia po całym dniu pracy za biurkiem.
Na podstawie własnego doświadczenia i obserwacji innych, Sebastian Maj ma dwie przestrogi dla osób zaczynających przygodę ze squashem – aby uważali na łamanie rakiet i nabawianie się siniaków. Pierwsze nieszczęście solidnie uderza po kieszeni, drugie jest bolesne, bo piłka osiąga spokojnie prędkość 200 km na godzinę.
- Problemy początkujących oczywiście odchodzą w niepamięć z czasem, kiedy nabywa się techniki, zaczyna się myśleć na korcie, przewidywać specyficzny lot piłki i właściwie się ustawiać. W moim przypadku uderzenia piłką są już rzadkością, nie pamiętam, kiedy ostatni raz mi się to przytrafiło. Najważniejszy, jak w każdym sporcie, jest zdrowy rozsądek, uważanie na siebie i partnerów na korcie, bo to nie jest wojna, tylko gra, która ma bawić i męczyć – mówi miłośnik squasha.
Skoro mowa o sprzęcie: rakiety do squasha, nieco inne niż tenisowe, kosztują od kilkudziesięciu do kilkuset złotych, ale na korcie w Baninie wypożyczyć można już od 10 zł za komplet. Poza tym, potrzeba mniej niż do biegania – wystarczą koszulka, spodenki i buty, które nie rysują parkietu.
Dla wszystkich, którzy chcieliby spróbować squasha, a nie wiedzą czy warto i jak się za to zabrać, Studio S7 ma propozycję jak znalazł – to lekcja ABC, czyli pierwsze zajęcia wprowadzające z instruktorem dla dwóch osób, które w przypadku klientów są całkowicie darmowe, łącznie z wypożyczeniem rakietek (należy oczywiście wcześniej zarezerwować kort i umówić się z trenerem).
Kto połknie bakcyla i zdecyduje się na kolejne rezerwacje kortu, będzie mógł skorzystać z wielu ulg i promocji, począwszy grupowego grania w poniedziałki, które kosztuje zaledwie 15 złotych za trzy godziny. Pełny cennik znajduje się na stronie internetowej.
- Osoby, które po raz pierwszy wejdą na kort, wezmą do ręki rakietę i spróbują poodbijać, niemal zawsze wciągają się i grają dalej. Zainteresowanie cały czas rośnie, ale rezerwując kort z odpowiednim wyprzedzeniem nie powinno być problemu, by znaleźć dogodny dla siebie termin – zapewnia Szymon Nawrot.
Komentarze (0)