O dołączeniu do zagranicznej grupy, marzeniach o pójściu w ślady utytułowanych kolegów, ostatnich latach na Kaszubach i udanym poprzednim sezonie, okraszonym wieloma sukcesami, w tym medalami mistrzostw Europy i Polski rozmawialiśmy z Damianem Sławkiem, kolejnym kolarzem Cartusii Kartuzy, który ma szansę trafić do zawodowego peletonu.
Po dwóch latach spędzonych w Cartusii Kartuzy rozpoczynasz właśnie nowy rozdział swojej kariery...
Od nowego sezonu będę zawodnikiem grupy Asfra Racing Tam. To mała, amatorska grupa w Belgii, prowadzona przez pasjonata kolarstwa i właściciela sklepu rowerowego. Trafiłem tam przez znajomego, który polecał ten klub, bo daje szanse młodym zawodnikom na rywalizację z zawodowcami i starty w ważnych wyścigach. Wybrałem Belgię, ponieważ tam jest płasko, a góry, nie oszukujmy się, nie są moją mocną stroną.
Cartusię opuszczasz definitywnie?
Nie do końca. Grupa belgijska jest amatorska, dlatego licencję wciąż będę miał w Cartusii i wszystkie wyścigi w Polsce, w tym mistrzostwa kraju, będę mógł startować w jej barwach.
Masz obawy? Wyjazd za granicę to marzenie każdego młodego kolarza, ale nie da wszystkich jest on początkiem wielkiej kariery.
Ściganie się na zachodzie to duża szansa, więc kiedy tylko pojawiła się okazja do wyjazdu, postanowiłem spróbować. Na początku trochę się wahałem, bo to prawda, że wielu kolarzy wyjeżdża zagranicę, wielu też nie układa potem się najlepiej, czasami nie wytrzymują psychicznie, ale chcę zaryzykować. Już pierwsze trzy miesiące i wyścigi wysokiej rangi pokażą, jak będzie. Nawet, jeśli nie wyjdzie, to nabiorę doświadczenia, będę wiedział, w którym miejscu jestem i mogę wrócić, przede mną jeszcze dwa lata w młodzieżowcach.
Przypomnij, co było przed Cartusią i jak trafiłeś na Kaszuby.
Jestem ze Strzelec Krajeńskich, tam też zaczęła się moja przygoda z kolarstwem. Najpierw jeździłem głównie w przełaju, ale potem też na szosie, torze i MTB. Poszedłem do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Świdnicy, w klasie i pokoju byłem z Szymonem Sajnokiem. Mieliśmy dobry kontakt, przechodząc do orlika szukałem dobrego klubu, a Szymon go polecał. Mój trener zgadał się z trenerem z Kartuz i postanowiłem wybrać ten kierunek.
Szymon, ale też pozostali zawodnicy, którzy po Cartusii zostali zawodowcami – Brylowski, Gradek, Bernas czy zwłaszcza Poljański - byli dla ciebie i innych zawodników klubu z Kartuz motywacją? Czuliście dzięki nim, że z Kartuz można wybić się do wielkiego kolarstwa?
Na pewno nas motywowali. Jeśli spojrzy się, ilu zawodników osiągających sukcesy przewinęło się przez Cartusię, to na pewno chce się w niej ścigać i walczyć o dobre wyniki. Klub ma dobrą opinię, co widać po liczbie kolarzy, którzy praktycznie co sezon do niego dołączają. Na ich decyzję na pewno też wpłynął fakt, że Paweł Poljański jeździ w world tourze i każdy chce iść w jego ślady.
Pod skrzydłami Wiesława Hirsza oraz Dariusza i Sebastiana Meleckich spędziłeś dwa lata, jak je wspominasz?
Bardzo dobrze. Czułem się tutaj jak w rodzinie, bo atmosfera jest super i niejedna ekipa w Polsce nam jej zazdrościła. Nikt nie wywierał na mnie jakiejś niezdrowej presji, podejście trenerów zawsze było takie, że mogłem coś zrobić, a nie musiałem, dzięki temu mogłem trenować ze spokojną głową i starać się na wyścigach. Z chłopakami bardzo dobrze się dogadywaliśmy, nie brakowało nam śmiechu, ale gdy trzeba, była też ciężka praca.
Jesteś tym zawodnikiem, który w poprzednim sezonie przyniósł największy sukces Cartusii. Przypomnij proszę, jak stanąłeś na podium Młodzieżowych Mistrzostw Europy w Kolarstwie Torowym.
Na torowych mistrzostwach Polski, w dużej mierze dzięki Sebastianowi Maleckiemu, pokazałem się z dobrej strony i zakończyłem je na piątym miejscu w wyścigu australijskim. Wypatrzył mnie wtedy trener kadry Jacek Kasprzak i postanowił powołać mnie na mistrzostwa Europy. Jednym z argumentów, by dać mi szansę, były też szosowe mistrzostwa Polski, w których pokazałem wysoką formę zdobywając srebrny medal ze starty wspólnego.
⇒ Damian Sławek wicemistrzem Europy - przeczytaj więcej na ten temat
Medal był dość niespodziewany, bo tor nie należał do twoich ulubionych specjalności, wyścig eliminacyjny tym bardziej.
W kategorii juniorskiej unikałem toru, nie lubiłem się na nim ścigać i uważałem, że to strata czasu. Wyścig eliminacyjny, nie tylko należała do moich najlepszych, ale wręcz powiedziałbym kiedyś, że jest dla mnie konkurencją najgorszą z możliwych, tymczasem właśnie w niej odniosłem życiowy sukces. Przekonałem się, tor jest ważnym elementem kolarskich treningów, bardzo dobrze uzupełnia szosę i daje okazję do powalczenia o medale. Gdy po przyjściu do Cartusii zaczynaliśmy się ścigać na torze, to niektórzy się z nas śmiali, a w tym roku na mistrzostwach Polski elity zrobiliśmy srebro przegrywając pierwsze miejsce o ułamek sekundy.
Tor torem, ale ważniejsza dla ciebie jest jednak szosa. Miniony sezon w tej odmianie kolarstwa tez był chyba udany?
Sezon był dobry, chociaż miałem wahania formy i zabrakło jazdy cały czas na wysokim poziomie. Na początku sezonu nie wykorzystałem szans jakie dostałem w Pucharze Narodów, bo jestem takim zawodnikiem, któremu forma przychodzi później. Może to i dobrze, bo byłem w dobrej dyspozycji na mistrzostwach Polski i zdobyłem srebrny medal, który cieszył tym bardziej, że został zdobyty w Gdyni po wyścigu na Kaszubach.
Opowiedz trochę o tym wyścigu, bo był wręcz popisowy w twoim wykonaniu.
Na mistrzostwach kompletnie nie wyszła mi jazda na czas, dlatego skupiłem się na wyścigu wspólnym i byłem bardzo zmotywowany. Od początku jechałem aktywnie, zabierałem się w każdy możliwy odjazd i jechałem na sto procent. Nie udało się wygrać, ale było bardzo blisko, bo na ostatnich 10 kilometrach, praktycznie samemu goniąc lidera, minutę straty zredukowałem do 10 sekund. Zawodnicy jadący ze mną w ucieczce nie chcieli pracować, tylko wieźli się na kole i wyszliby mi na kresce, dodatkowo doganiał nas peleton. Aby powalczyć o podium, musiałem im odjechać, a w końcówce trasy nie było już górki, by zaatakować. Zaryzykowałem na jednym z rond, wszedłem na nie na pełnej prędkości, stwierdziłem, że albo się przewrócę, albo się urwę. Udało się, zrobiła się luka między mną i pozostałymi zawodnikami, dałem z siebie wtedy już wszystko i dojechałem przed nimi na drugim miejscu.
⇒ Srebro Damiana Sławka w mistrzostwach Polski w Gdyni - relacja i zdjęcia
Jaki cel stawiasz sobie przed nowym, być może przełomowym sezonem?
Przede wszystkim chcę się rozwijać, sprawdzić się zagranicą, dobrze pojechać mistrzostwa Polski na szosie i spróbować powalczyć o kolejne sukcesy na torze. Ważne dla mnie jest wywalczenie miejsca w kadrze narodowej młodzieżowców - na międzynarodowych wyścigach przedstawiciele różnych klubów wypatrują młodych zawodników i jest to najlepsza szansa, by się pokazać i być może zdobyć kontrakt.
Rozmawiał: Bartosz Cirocki
Komentarze (0)