Niepozorna dwunastolatka na koszykarskim parkiecie zmienia się w istnego czorcika. Gra tak dobrze, że znalazła się w grupie najzdolniejszych młodych koszykarzy, których Marcin Gortat zaprosił do USA m.in. na camp Waszyngtonie i mecz Wizards. Cyntia Formela, utalentowana zawodniczka Tropsa Kartuzy, opowiada u nas o tym, jak spełniając swoje marzenia sprawiła, że zrodziły się kolejne.
Poznać bliżej Marcina Gortata to marzenie wielu kibiców. Tobie się udało, co więcej, na zaproszenie naszego koszykarza spędziłaś niezapomniane chwile w Waszyngtonie. Przypomnij, jak do tego doszło.
Marcin Gortat organizował w tym roku swoje campy, jeden z nich się w Rumi. Mama znalazła informację o tym w internecie, pokazała mi, wysłałam zgłoszenie i napisałam, że chcę trenować z Marcinem Gortatem, bo chcę się rozwijać jako koszykarka, a on gra w NBA i może mnie bardzo dużo nauczyć. Zostałam przyjęta, pojechałam na camp, zostałam MVP i dzięki temu pojechałam do Krakowa na skill challenge.
Mówisz o tym, jakby to było coś codziennego, a tymczasem dokonałaś niesamowitej rzecz - zostałaś najlepszą zawodniczką jedynego na Pomorzu campu, w którym uczestniczyło prawie 200 dziewcząt i chłopców. Dzięki temu dostałaś się do finału jako jedna dziesięciu najlepszych uczestników campów w Polsce.
Na finał do Krakowa pojechało najlepszych pięć dziewczyn i najlepszych pięciu chłopaków, którzy zostali wybrani na campach. Na początku miało być tak, że tylko zwycięzca skill pojedzie do stanów, a wygrał Norbert Maciejak. Ale wtedy Marcin Gortat ogłosił, że wszystkich nas zabiera do stanów.
Pamiętam z filmowej relacji z Krakowa, że wśród dziewiątki, która nie wygrała, najpierw był wielki smutek, potem, gdy Gortat ogłosił niespodziankę, wybuchł ogromny szał radości. Pamiętasz, co wtedy czułaś?
Tak, przez chwilę byłam zawiedziona, że nie wygrałam skill challenge i że to Norbert pojedzie do Waszyngtonu, ale gdy Marcin Gortat powiedział, że bierze nas wszystkich, byłam w szoku i bardzo się cieszyłam.
Jak wyglądał wylot do Waszyngtonu?
To było 3 listopada, chyba nigdy nie zapomnę tej daty. Spotkaliśmy się wszyscy na lotnisku Chopina, stamtąd polecieliśmy do USA razem z Kacpą. Nie byłam wcześniej za granicą, pierwszy raz też leciałam samolotem. Nie mogłam się doczekać, aż wyjdę, zobaczę Amerykę i znowu spotkam Marcina Gortata. Cała wycieczka trwała sześć dni, ale dwa dni z tego zajął lot, dlatego w Waszyngtonie byliśmy cztery dni.
Jednym z punktów programu był wasz udział w pierwszym zagranicznym campie Gortata. Jak ci się podobało? Młodzi Amerykanie grają w kosza dużo lepiej od Polaków?
Było bardzo fajnie i bardzo podobnie jak w Polsce, tylko inni ludzie. Tak jak u nas byli dobrzy i nawet bardzo dobrzy zawodnicy, ale niektórzy byli też słabsi.
Następnego dnia czekało cię kolejne wielkie wydarzenie, czyli mecz Washington Wizards. Jak oglądało się najlepszą ligę świata?
Szkoda, że Wizards przegrali, ale i tak było bardzo fajnie. Hala w Waszyngtonie jest bardzo duża, a prawie wszystkie miejsca były zajęte, w Polsce jeszcze tylu kibiców nie widziałam, a na naszym meczu już w ogóle, bo przychodzą trzy – cztery osoby. Oglądanie NBA na żywo to zupełnie co innego niż w telewizji, wszystko zupełnie inaczej się przeżywa. Do tego podczas przerw w grze nie trzeba oglądać powtórek, można patrzeć na to, co wtedy robią zawodnicy, bo tego w telewizji nie widać.
Podczas całego pobytu mieliście częsty kontakt z Gortatem?
Nie za bardzo, bo Marcin Gortat miał swoje obowiązki, musiał być na treningach i na meczach, ale trochę czasu z nami spędził. Zaprosił nas na kolację, oprowadzał nas po hali Wizards, zabrał nas nawet do szatni i siłowni klubu.
Większość zna Gortata tylko z telewizji, ty poznałaś go znacznie bliżej, jakim twoim zdaniem jest człowiekiem?
Jest mega dobrym koszykarzem, ale mimo to jest bardzo przyjazny, nie gwiazdorzy, zachowuje się jak normalny człowiek. Na pewno ma bardzo dobre serce, słychać to nawet po tym jak mówił o wszystkich ludziach, którzy do niego piszą, często pomaga.
Przywiozłaś jakieś pamiątki, które będą przypominać ci te chwile?
Dostaliśmy czapki drużyny z Waszyngtonu, medale i figurki Gortata. Kupiłam sobie tez drugą czapkę Wizards, ale nie z daszkiem, tylko zimową.
Kiedy słucha się ciebie ma się wrażenie, że ty nie lubisz koszykówki, ty ją kochasz. Jak zaczęła się ta wielka pasja?
Moja siostra była koszykarką, chodziłam na jej mecze i to chyba wtedy tak mi się koszykówka spodobała. Zaczęłam grać, gdy byłam w pierwszej klasie i miałam pięć lat. Teraz gram bardzo często, mamy dwa razy dziennie treningi oprócz sobót i niedziel, bo to dni poświęcone na mecze. Jak jest cieplej, to gram też sama poza treningami na boisku.
W koszykówkę gra mnóstwo dziewczyn w tym wieku, dlaczego akurat tobie wychodzi tak dobrze?
Myślę, że to dzięki naszej trenerce pani Monice, która wszystkiego nas uczy. I temu, że bardzo dużo pracuję na treningach.
Kiedy byłaś w Waszyngtonie to marzyło ci się, żeby tez grać kiedyś w stanach w WBA?
Dobrze pan trafił, bo prawie cały czas o tym myślałam, kiedy tam byłam. Marzę o tym, by kiedyś wrócić do USA i grać tam w koszykówkę.
A jakie jeszcze masz sportowe marzenia? Te duże i małe?
Chciałabym osiągać coraz więcej, ale wiem, że wszystko musi przyjść stopniowo. Na razie chciałabym zdobyć mistrzostwo Polski z naszą drużyną Tropsem, a w przyszłości grać w reprezentacji Polski i w USA.
⇒ Zobacz więcej informacji o Cyntii Formeli, nie tylko o campach Gortata
Komentarze (4)
• 03.01.2017, 18:49 Zgłoś naruszenie
Poprawione, dzięki.
• Anonim 02.01.2017, 23:57 Zgłoś naruszenie
Małe sprostowanie.
Lotnisko z którego wylatywały dzieci do USA to lotnisko Chopina a nie Kopernika.
• Lebron 26.12.2016, 10:50 Zgłoś naruszenie
Nie wiedziałem nawet że w Kartuzach są takie talenty. Sam chciałbym być na miejscu tej dziewczyny.
• Pulinka 30.01.2017, 22:56 Zgłoś naruszenie
Komentarz usunięty przez moderatora