FC Kartuzy wraca do meczów o stawkę - już jutro zagra w 1/32 HPP, za tydzień w Kiełpinie zainauguruje drugą rundę I ligi. O tym, co będzie, ale też co było, czyli postawie w lidze futsalu i Młodzieżowych Mistrzostwach Polski w Futsalu w Łęczycy, rozmawialiśmy z trenerem kartuzian Jakubem Hoffmannem. Dowiecie się m.in. jakiego zawodnika FC nie zatrzyma nikt w I lidze, kogo szkoleniowiec namawia do gry w swoim zespole, jaki jest największy atut ekipy z Kartuz oraz co z kontuzją naszego rozmówcy.
Już w sobotę FC Kartuzy czeka mecz 1/32 Halowego Puchar Polski z zespołem Gresta/Espack/Sadowska. Z jakim nastawieniem jedziecie do Świecia?
Oczywiście po to, by wygrać. Puchar gramy na maksa i na pewno nie będziemy go odpuszczać - nie koliduje w żaden sposób z ligą, bo rozgrywany jest w wolnych terminach. Chcemy dojść jak najdalej, chociażby po to, by w kolejnej rundzie jakiś fajny zespół przyjechał do Kiełpina i pokazał się naszym kibicom, z których obecności na trybunach bardzo się cieszymy i dziękujemy im za wsparcie. Jeśli chodzi o zespół ze Świecia, to nie wiemy, czego się spodziewać, nie widzieliśmy ich meczów, ale na pewno nie będziemy ich lekceważyć.
⇒ Wejdź tutaj, by w sobotę zobaczyć mecz FC Kartuzy ze Świeciem w internecie
Skoro mowa o fajnym zespole w Kiełpinie, to jak wrażenia po sparingu z Gattą Zduńska Wola? Wynik 2:7 jest mało ważny, ale lekcja, jaką odebraliście, była chyba bardzo cenna.
Super, że mogliśmy w ogóle zagrać z takim zespołem jak wicemistrz Polski. Gatta pokazała, jak dużo nam jeszcze brakuje, zwłaszcza jakie mankamenty mamy w obronie i grze przeciwko piątce w polu. Dopóki oba zespoły grały czwórkami, to z naszej strony było pozytywnie, ale gdy Gatta wycofała bramkarza, a gra bez niego chyba najlepiej w Polsce, to nie potrafiliśmy kompletnie nic zrobić.
⇒ Zdjęcia z meczu FC Kartuzy - Gatta Active Zduńska Wola
14 stycznia rozpoczyna się runda rewanżowa I ligi, do której przystępujecie jako trzeci zespół w tabeli. Spodziewaliście się takiej pozycji?
Spodziewałem się, że będzie dobrze, ale nie, że aż tak. Naszą postawę tak naprawdę oceniać będziemy jednak nie na półmetku, ale po całym sezonie. W rewanżach zespoły będą wiedziały, jak gramy i w jaki sposób do nas podejść, będą spodziewać się gry po całym boisku, ale my i tak postaramy się ich zaskakiwać. My teraz już też znamy już teraz naszych przeciwników, dlatego na przykład z Lubawą będziemy „przystawiać” słupki, bo lubią od nich strzelać. W rewanżach powinno być dobrze, na treningach wszystko wygląda coraz lepiej, poprawiamy błędy i chcemy lepiej wykorzystać nasze atuty, na przykład unikać tego, że nasz ostatni daje się wyciągać przez piwota czy bardziej wykorzystać Kubę Kąkola, który ma takie umiejętności, że w tej lidze w sytuacji jeden na jeden nikt go nie zatrzyma.
Do kadry dołączył Sylwester Bielicki, odszedł Piotr Żybko, szykują się inne zmiany?
Raczej nie. Mamy teraz w kadrze 20 zawodników, w tym wielu bardzo mocnych, możemy wystawić trzy równorzędne czwórki. Nie szukamy kolejnych zawodników, chociaż sam osobiście cały czas namawiam do gry Franka Barzowskiego, na którym bardzo mi zleży.
W pierwszej rundzie pokazaliście się jako zespół, ale też indywidualnie. Do klubu napływają oferty transferowe lub zapytania o zawodników?
Gdzieś tam słyszymy o zainteresowaniu naszymi zawodnikami, ale o niczym konkretnym mi nie wiadomo. Mam nadzieję, że nikt nie odejdzie, bo zaczynamy budować drużynę, idzie nam dobrze i nie możemy na tym etapie pozbywać się ludzi.
Jeśli szukać jakiegoś kluczowego momentu pierwszej części sezonu, to wybór padnie pewnie na Chojnice - to zwycięstwo i wielkie emocje na długo zostaną w pamięci, a do tego chyba jeszcze bardziej zbudowały team?
Chojnice traktowaliśmy jako kolejny przystanek, pojechaliśmy tam wygrać i tak naprawdę nie baliśmy się tego meczu. Nie wydaje mi się, by jakoś specjalnie zbudowało to nasz zespół, bo nie trzeba było go budować - my od początku jesteśmy drużyną, znamy się i gramy ze sobą od zawsze.
Właśnie "bycie drużyną" jest waszym największym atutem?
Myślę, że tak. Jeden zna u nas drugiego na wylot, wie, czego się spodziewać, spotykamy się nie tylko na hali, ale też poza nią. Klimat w drużynie jest dla mnie jedną z najważniejszych rzeczy, staram się zwracać na to dużą uwagę. Robimy to, co sobie wymyśliliśmy od początku, modernizując trochę nasze granie z halówek i tylko się cieszyć, że wychodzi to całkiem fajnie.
Wydawało się, że dużym utrudnieniem będzie fakt, że gracie w I lidze, ale też na trawie. Okazał się jednak, że nie był to wielki problem, a momentami wasze „wybieganie” z trawy wyraźnie się przydawało.
Gra na dużym boisku przeszkodziła nam tylko z Warszawą, gdy wszyscy byliśmy po meczach i choć zwykle do końca jesteśmy mocni, tym razem zabrakło już nogi. W rewanżach będziemy starali się układać wszystko tak, by godzić obie ligi, myślę, że nie będzie z tym wielkiego problemu, bo mamy ten komfort, że jesteśmy tylko z czterech klubów, głównie Kamienicy, ale też Mściszewic, Sierakowic i Kiełpina.
Czapki z głów przed waszą postawą w I lidze i wysokim miejscem, ale czy jest to również oznaka słabości polskiego futsalu? Gdy „chłopcy z trawy” skrzykują się i ogrywają zespoły złożone najczęściej z typowych futsalistów, często z długim ligowym doświadczeniem, niekiedy przeszłością w reprezentacji, to nie świadczy to najlepiej o tych drugich...
Gramy na trawie, ale także na hali i to od lat. Od 16 roku życia, bo wcześniej nie można, prawie wszyscy z nas tłuką w kartuskiej halówce i innych ligach lokalnych. Mieliśmy okazje grać tam przeciwko futsalowym zawodnikom z ekstraklasy czy nawet reprezentacji, jak Burglin, Widzicki, Kriezel, Pawlicki, Depta, Musik i tak dalej. Wielu z nas ma doświadczenia z halowego pucharu i gry w Budmaksie z Letniowski, Cirkowskim, Bronerem czy Wiszniewskim, a nawet wcześniej z Mściwoja i Auto Compleksu. Łapaliśmy wtedy doświadczenie, które teraz procentują, ja sam bazuje na tym, co pokazywał nam Seba Letniowski. Od dawna mówiło się, by zrobić u nas zespół ligowy, chwała naszemu prezesowi, że nie tylko o tym mówił, ale potrafił zadziałać. Cieszymy się, że gramy w I lidze, dlatego zapierniczamy ile się da, by wygrywać i by się o nas mówiło, czy to o postawie w lidze, czy też w młodzieżowych mistrzostwach Polski.
⇒ FC Kartuzy tuż za podium MMP U20 w Futsalu
Poświęćmy trochę czasu właśnie mistrzostwom w Łęczycy. Po zajęciu czwartego miejsca na pewno mieszały się w was poczucie sukcesu i niedosytu, a co brało górę? Nie jechaliście do Łęczycy z zapowiedzią zdobycia mistrzostwa, ale po cichu chyba liczyliście na to, że możecie namieszać?
Czwarte miejsce w Polsce to na pewno sukces, chociaż jechaliśmy po złoto, bo zdawaliśmy sobie sprawę, że mamy dobry zespół. Na miejscu szybko przekonaliśmy się, że będzie o złoto bardzo ciężko, bo już w pierwszym meczu dostaliśmy cios i przegraliśmy 1:5.
Przydał się chyba taki zimny prysznic?
Na pewno, bo zweryfikował trochę nasze podejście, ale też zmobilizował nas do walki. Po nieudanym pierwszym dniu zawodnicy mówili „nie przyjechaliśmy na mistrzostwa po to, by przyjąć wszystko w łeb i wrócić do domu”, dlatego walczyli i dwa kolejne dni były już dobre. Niestety, w półfinale trafiliśmy na Rekord, z którym nikt nie miał szans.
To był zespół zdecydowanie poza zasięgiem, ale gdybyście trafili w półfinale na kogoś innego...
Mogło tak się zdarzyć, bo gdyby Wieliczka wygrała z Rudą w ostatnim meczu w grupie, wyszlibyśmy z drugiego miejsca i na Rekord moglibyśmy trafić dopiero w finale. Nie kalkulowaliśmy jednak, chcieliśmy wygrać z Lublinem trzema bramkami i to zrobiliśmy, zajęliśmy pierwsze miejsce.
Były też szanse na brąz.
Meczu o trzecie miejsce żałujemy najbardziej, bo mogliśmy wygrać. Przy pierwszej bramce zabrakło trochę zimnej głowy naszemu bramkarzowi, bo niepotrzebnie wychodził. Nie mam jednak do niego pretensji, bo w całym turnieju bronił bardzo dobrze, tę sytuację sobie już obgadaliśmy. Mieliśmy trzy stuprocentowe sytuacje, do tego trzy przedłużone karne. Przyznaję, że zrobiłem błąd niepotrzebnie kombinując i zmieniając strzelców karnych, trzeba było dać wykonywać wszystko Błażejowi Wróblowi, bo to był jego turniej i na trzy próby co najmniej jedną by wykorzystał.
Mówisz, że był to turniej Błażeja Wróbla, wcześniej skomplementowałeś postawę Piotr Kąkola. Kto jeszcze zasłużył na wyróżnienie?
Najlepszym zawodnikiem naszej drużyny był na pewno Błażej, zwłaszcza, gdy otrzymał opaskę kapitana, która bardzo dobrze mu służyła. Bardzo dobre zawody, mimo kilku niepotrzebnych fauli, zagrał Szymon Wroński, a akcja, którą zrobił z Rekordem, mijając cały zespół i strzelając „dziurę” Kałuży, wywarła duże wrażenie na trybunach. Na pewno na pochwały zasłużył też Paweł Piór, który był bardzo dużym zaskoczeniem, bo dołączył do zespołu później, a grał bardzo dobrze, strzelił cztery bramki, popisał się asystami, a ma przecież dopiero 17 lat.
Za rok jedziecie znów na mistrzostwa, by tym razem zdobyć upragniony medal?
Planujemy pojechać. Odpadają nam trzy osoby, które przekroczą 20 lat, czyli Choszcz, Stalka i Cyperski. Ich brak na pewno odczujemy, ale będziemy mogli poszukać w ich miejsce innych zawodników, choć na pewno będziemy bazować na chłopakach, których mieliśmy w tym roku.
Jeszcze na koniec: jak tam twoje zdrowie, kiedy możesz wrócić na parkiet i pomóc kolegom?
Mam zerwane więzadło krzyżowe i nie wiem, co będzie dalej. Powinienem pójść na zabieg, ale wszystko niestety trwa, więc może, tak jak Szymon Wroński, wrócę do gry z zerwanymi krzyżowymi i stabilizatorem. Nie wyobrażam sobie, by nie kopać piłki przez rok, wolę spróbować pograć jeszcze trochę nawet, jeśli miałbym kolano rozwalić na amen.
Komentarze (3)
• Kartuzy 06.01.2018, 09:31 Zgłoś naruszenie
Tragedia. Udawac trenera w tym kraju kazdy moze
• Bono 07.01.2018, 17:21 Zgłoś naruszenie
Nie radze Panu trenerowi grać ze zerwanym więzadłem. To poważna kontuzja i nie ma żartów.
• Xxx 06.01.2018, 13:28 Zgłoś naruszenie
Kto pisze zle komentarze niech pamieta mozna sprawdzic kto to !!!! A potem bedzie ...