Bohater jednej z najbardziej widowiskowych walk i sprawca bodaj największej niespodzianki – po gali FEN 13 Summer Edition w Gdyni i pokonaniu Marcina Szredera Artur Bizewski ze Skrzeszewa jest na ustach wielu kibiców i znawców sportów walki.
Podczas prestiżowej gali zorganizowanej w Gdyni przez federację Fight Exclusive Night, transmitowanej na żywo przez Polsat Sport, jedna walka wzbudzała szczególne zainteresowanie kibiców sportów walki z Kaszub. W wadze -91, w formule K1, naprzeciw Marcina Szredera w klatkoringu stanął Artur Bizewski ze Skrzerzewa w gminie Żukowo.
⇒ Bizewski vs. Szreder - sylwetki zawodników i zapowiedź walki
Reprezentant klubu Agoga Gym Lębork w starciu z doświadczonym i popularnym zawodnikiem nie był faworytem, dlatego przebieg walki i werdykt były dla wielu zaskoczeniem, choć nie dla licznej grupy kibiców dopingującej reprezentanta powiatu kartuskiego w hali Gdynia Arena. „Bizon” wygrał decyzją sędziów 2:1 – dwóch arbitrów przyznało mu zwycięstwo, trzeci orzekł remis.
Sam zawodnik ocenia, że wszystkie rundy byłyby dla niego, a na końcowy wynik wpłynął minus punkt, którym został ukarany w trzeciej odsłonie.
- Walkę oceniam bardzo dobrze, cały czas dominowałem, poczułem krew przeciwnika i chciałem go wykończyć przed czasem, ale był twardy i się nie udało – relacjonuje Bizewski. - Wiedziałem, że rywal w pierwszej rundzie zacznie od kopnięć, zablokowałem je, dostał potem w kolano i widziałem, że go przytkało. Potem dochodziło go bardzo dużo moich ciosów, widziałem szanse na to, że może usiąść, ale ustał wszystko.
Dla Bizewskiego było to piąte zwycięstwo na zawodowym ringu, ale najcenniejsze z dwóch powodów: była to największa gala, na jakiej wystąpił, a do tego Szreder z jego dotychczasowych przeciwników jest najbardziej znany.
- Jechałem na galę by wygrać i wygrałem, dlatego mam na pewno dużo satysfakcji, tym bardziej, że zrobiłem dużą niespodziankę – mówi wojownik ze Skrzeszewa. - Dziękuję sponsorom, czyli Krzysztofowi Frankiewiczowi z firmy Budmax Polska i Tomaszowi Wilczewskiemu z firmy Wodewil, trenerowi Rafałowi Kałużnemu, moim wszystkim kolegom i sparingpartnerom, którzy pomagali w przygotowaniach, a także kibicom, którzy dopingowali mnie w hali lub przed telewizorami i wierzyli w moje zwycięstwo.
"Bizona" czeka teraz krótki odpoczynek, potem wraca do treningów. Nie ma jeszcze w kalendarzu kolejnych walk, ale prawdopodobnie raz jeszcze będzie można go oglądać na gali FEN - jego kontrakt z organizacją przewiduje stoczenie drugiego pojedynku w ciągu roku.
Komentarze (0)