To już trzynasty kolejny sezon w którym Biało - Zieloni występują w najwyższej klasie rozgrywek. Bardzo rożne były to lata, jedne chude, drugie tłuste. Zmieniali się trenerzy, zawodnicy i przede wszystkim zmienił się stadion, na którym drużyna rozgrywa swój mecz. Tylko czy przez ten czas udało się w Gdańsku zbudować coś więcej niż tylko zlepek ligowych wyrobników?
O swojej miłości do Lechii szeroko rozpisywał się w swojej autobiografii Sebastian Mila. Sympatyczny pomocnik zaczynał bowiem swoje poważne granie właśnie w biało – zielonej koszulce, a miłości do klubu uczyli go starsi zawodnicy. Tyle, że o grze w Ekstraklasie i to na stadionie mogącym pomieścić ponad 43 tysiące kibiców, to on mógł wtedy jedynie pomarzyć i były by to marzenia równie odległe i nierealne jak Zakłady bukmacherskie LoL. Jednak powoli w Gdańsku zaczął robić się znowu dobry klimat do piłki. Pierwsze lata po awansie to budowanie zespołu na miarę finansowych możliwości. Lechiści nie grali może olśniewająco, ale dosyć solidnie i w zasadzie zawsze zapewniali sobie ligowy byt w dosyć spokojnych okolicznościach.
Wreszcie, w 2014 roku wydawało się, że dla kibiców w Gdańsku nadchodzą tłuste lata. Klub został przejęty przez tajemnicze konsorcjum z Niemiec, do zespołu dołączyło kilku obiecujących graczy, na ławce rezerwowych zaczęli zasiadać obcokrajowcy i ostatecznie udało się wywalczyć wysoką, czwartą lokatę. Kolejne lata to kolejne, czasem głośnie nazwiska, które pojawiły się w szatni Lechii. Co prawda zmieniali się trenerzy, ale pozycje w tabeli już niekoniecznie. Tyle, że o ile wcześniej 4 czy 5 lokatę traktowano by w kategorii sukcesu, tak potem rozpatrywano już jako porażkę.
W 2018 roku na ławce trenerskiej zasiadł młody i ambitny trener – Piotr Stokowiec i udało mu się utrzymać to stanowisko aż do dziś. Nić dziwnego, bowiem pod jego batutą Lechia zdobyła brązowy medal Mistrzostw Polski oraz wygrała po raz drugi w swojej historii Puchar Polski. W kolejnym sezonie Gdańszczanie mogli pokazać się na boiskach międzynarodowych i choć była to przygoda krótka to w zasadzie nie było się czego wstydzić. Do klubowych gablot udało się jeszcze wstawić Superpuchar Polski i w zasadzie od tego momentu zaczęła się piłkarska stagnacja.
Trudno powiedzieć, że zawodnicy Lechii grają źle. Niestety nie można też powiedzieć, że grają dobrze. Grają w kratkę. Nie sposób ich też nazwać solidnymi ligowcami, bo patrząc na skład można wymagać od tych zawodników dużo, dużo więcej. Niby gdzieś ktoś wspomina o niewielkich zaległościach finansowych, kilku zawodników opuściło klub psiocząc przy tym na charakter i warsztat trenera Stokowca. Jednak patrząc całościowo na naszą ligę to w Gdańsku jest co najmniej dobrze. Tymczasem drużyna gra nieco bez charakteru, rzadko udaj im się postawić ligowym potentatom. Trudno też wskazach zawodników, którzy jakoś niesamowicie rozwinęli by się w biało – zielonych barwach. Wydaje się więc, że ten sezon powinien odpowiedzieć nam o co chodzi w tym projekcie. Czy zespół ma być tylko reklamą Trójmiasta w szeregach Ekstraklasy, czy też ma on bić się o coś więcej? Jeśli to drugie, to czy klub po prostu na to stać i czy ma to się zadziać pod wodzą trenera Stokowca?
Materiał zlecony przez firmę zewnętrzną
Komentarze (0)