Szymon Sajnok, kolarski talent z Kartuz, po krótkim pobycie w Polsce znów wsiadł do samolotu i dziś jest już w Japonii, gdzie czekają go dwa wyścigi z grupą Attaque Team Gusto Cycling. Co chciałby osiągnąć w kraju kwitnącej wiśni, jakie są jego cele na ten sezon i jak czuje się w nowej grupie - o tym i nie tylko w drugiej części rozmowy z wychowankiem Cartusii.
⇒ Przeczytaj koniecznie pierwszą część rozmowy z Szymonem
Rozmawialiśmy sporo o torze, skupmy się teraz na szosie. Masz już za sobą pierwsze starty w koszulce Attaque Team Gusto - w klasyku w Holandii i wyścigu etapowym we Francji. Jak forma?
Formy na razie nie było, bo ciężko było od razu przestawić z toru na szosę, to zupełnie inne ściganie. W Holandii pojechaliśmy jednodniówkę, której nie ukończyłem, a potem wyścig we Francji, jeden z głównych dla młodzieżowców, który też był dla mnie bardzo ciężki. Miał siedem etapów po pagórkowatym terenie, takim jak na Kaszubach, z tego dwa etapy miały po 200 kilometrów. Było strasznie, ze 150 osób do mety dojechało 78, w tym ja na 76 miejscu z godziną straty, ale cieszę się, że dojechałem.
Jaki był twój cel w tych wyścigach? Miałeś pomóc kolegom?
Miałem po prostu je przejechać, bo byłem od razu po torze, obolały po upadkach i po podróżach z Hongkongu, a długie loty i zmiany stref czasowych dla kolarzy są trudne, zmęczenie podróżami odbija się na dyspozycji. Tyle, ile mogłem, to pomogłem, a potem już chciałem dojechać do mety.
Spotkałeś się wtedy pierwszy raz z kolegami z grupy?
Nie, widzieliśmy się po raz pierwszy w styczniu, na dwutygodniowym zgrupowaniu w górach w Australii. Piękna pogoda, bo tam wtedy było lato, piękne miejsce…
Ty przy okazji startów lubisz też poznawać świat, więc pewnie wizyta na kolejnym kontynencie na pewno sprawiła ci przyjemność...
Lubię poznawać nowe, fajne miejsca. Na zwiedzanie przeważnie nie ma czasu, ale nawet podczas treningów można coś zobaczyć.
Teraz zobaczysz Japonię...
Tak, lecimy tam na trochę dłużej, bo mamy dwie długie etapówki. Pierwsza zaczyna się 21 maja i będzie liczyła siedem etapów. Po chwili przerwy, 1 czerwca czeka nas wyścig czterodniowy.
Jak się dogadujecie w nowej grupie? To spora mieszanka ludzi z całego świata, bo przecież team ma licencję słoweńską, sponsor jest z Tajwanu, gros zawodników i sztabu to Australijczycy, a do tego dochodzi kilku kolarzy z Europy.
Wiadomo, że na początku był stres. Tak jest nawet jak wchodzi się w nowe otoczenie w Polsce, a ja pojechałem na drugi koniec świata, nie znając zbyt dobrze języka, więc było to tym większe wyzwanie. Okazało się, że drużyna jest O.K., jest kilku starszych zawodników, ale większość to młode chłopaki. Cieszę się, że pojechałem i zaryzykowałem.
Rozumiem, że jesteś zadowolony ze swojego wyboru? Twojej decyzji towarzyszyło wiele znaków zapytania, miałeś przecież inne propozycje, a zdecydowałeś się na dość egzotyczną opcję.
Jestem zadowolony. Mamy dobre wyścigi, dostałem stroje i sprzęt na odpowiednim poziomie, mam zapewnione wszystko, czego potrzebuję i nie muszę się o nic martwić, a to chyba najważniejsze. W każdej ekipie są jakieś niedociągnięcia, w mojej na pewno też, ale jak na razie nie mogę na nic narzekać.
Jaka rola przypadnie ci w grupie? Będziesz miał okazję pojechać gdzieś jako lider?
Na ostatnich wyścigach każdy etap kończył się pod górkę, do tego byłem bez formy, więc nie było to dla mnie. Liczę na to, że na płaskich finiszach drużyna mi pomoże i będę mógł powalczyć na sprintach.
Najważniejszy start w sezonie masz już za sobą, ale to było na torze. Co chcesz osiągnąć w tym roku na szosie?
Już teraz w Japonii chciałbym się pokazać. W pierwszym z tych wyścigów pojadą "world toury" i grupy z licencjami prokontynentalnymi, więc będzie dobry poziom i będzie się kim ścigać. Większość to etapy górskie, ale jest prolog, który mi pasuje, więc spróbuję powalczyć, może zdobyć jakąś koszulkę i przejechać w niej chociaż jeden dzień, bo to zawsze coś. Przede wszystkim chciałbym jednak zrobić formę i utrzymać ją na dłużej.
A kiedy forma ma być optymalna, czyli jaki start będzie dla ciebie najważniejszy?
Jednej najważniejszej imprezy nie mam, jest kilka ważnych. W czerwcu pojadę mistrzostwa Polski, chciałbym tam dobrze wypaść, zależy mi też oczywiście na mistrzostwach Europy i świata, gdzie każdy chce się pokazać. Odbywać się będą w Norwegii i Danii, więc może mi przypasują, zobaczymy jeszcze, jakie dokładnie będą trasy i taktyka reprezentacji. Na razie mocny jest Banaszek i pewnie jechalibyśmy na niego, ale co będzie potem, zobaczymy, bo różnie to bywa w kolarstwie.
Komentarze (0)