- Zwykły człowiek niewiele może zrobić, ale może nie być obojętny. Flaga lub post w mediach społecznościowych, wpłata na zbiórkę czy pomoc uchodźcom, którzy uciekną przed wojną do Polski, każde wsparcie jest ważne – mówi Maksym Demianchuk, pochodzący z Ukrainy piłkarz trzecioligowego GKS-u Przodkowo. - To absurd, że UEFA każe piłkarzom wychodzić z opaskami „Nie dla rasizmu”, a nie ma dla niej znaczenia wojna i zabijanie niewinnych ludzi – dodaje.
W Polsce mieszka kilka milionów Ukraińców, z tego kilka tysięcy w powiecie kartuskim. Są wśród nich nasi przyjaciele, sąsiedzi, koledzy z pracy, ale są także sportowcy reprezentując Kaszuby. Jednym z nich jest Maksym Demianchuk, piłkarz GKS-u Przodkowo. 28-latek urodził się w południowej Ukrainie, od siedmiu lat w żyje w Polsce. Obecnie wraz z dziewczyną mieszka w Gdyni, pracuje w Gdyńskim Centrum Sportu. Rozmawialiśmy z nim o wojnie, pomocy dla jego rodaków oraz reakcji świata sportu wobec Rosji.
Ostatnie dni są dramatycznie trudne dla wielu Polaków, aż trudno wyobrazić sobie jednak co musisz czuć ty, twoi bliscy i twoi rodacy...
Przez te dwa dni i noc, której nie dało się przespać, nie potrafię oczywiście oderwać się od tego, co się dzieje na Ukrainie. Nigdy bym sobie nie pomyślał, że w XXI wieku w Europie może dojść do czegoś takiego. Próbowałem trochę ograniczyć wiadomości, ale to moja ojczyzna, w której zostali mama, ojciec, brat, znajomy, chcąc nie chcąc śledzę czas wszystko co się da w mediach ukraińskich i polskich. Co chwila nowy raport z frontu, coraz dłuższa lista ofiar i miast, na ulicach których toczy się wojna - to jest to bardzo ciężkie psychicznie, także gdy jest się tysiąc kilometrów od tych wydarzeń i niewiele można zrobić.
Masz stały kontakt z rodziną? Jest bezpieczna?
Tak, rozmawiam z nimi często, ale nie chcę też za dużo, bo w niczym to nie pomaga. Mieszkają w mieście Czerniowce, to obwód przy granicy z Rumunią i Mołdową. Tam póki co front nie dotarł, najbliższy pocisk spadł 130 kilometrów dalej w Iwanofrankowsku, gdzie w środę zniszczone zostało lotnisko. W porównaniu zresztą kraju jest względny spokój, nie jest tak w centrum, gdzie na ulice wkracza rosyjskie wojsko. Na ulicach jest jednak chaos, na granicach są korki, bo część ludzi wyjeżdża. Wiele osób nie chce jednak opuszczać domów, tak jak moi rodzice, którzy nie chcą zostawić swojego dorobku, swojego życia i swojego kraju. Ludzie, zwłaszcza starsi, zostają nawet w miejscach najcięższych walk.
Wiem, że to pytanie, na które nikt nie zna odpowiedzi, ale w którą stronę zdaniem twoim, twojej rodziny i ukraińskich mediów sytuacja może zmierzać?
Mam nadzieję, że w jak najszybciej wszystko się uspokoi, a ludzie i cała Ukraina wrócą do w miarę normalnego funkcjonowania. Na pewno musi w tym pomóc zachód, sankcje i działania NATO, USA, Unii Europejskiej. Nie jestem politykiem i ciężko mi się wypowiadać na temat tego, co powinno się zrobić, wiadomo, że jako Ukrainiec chciałbym jak największej i najszybszej reakcji, ale każda jest w tym momencie ważna.
Rozumiem, że na wsparcie zbrojne Ukraina nawet nie liczy...
Chciałbym, by zrobiono cokolwiek, aby wojna się skończyła, ale każdy jest świadomy, do czego doprowadzi sytuacja, gdy w tę wojnę wejdzie ktoś trzeci, bo to grozi trzecią wojną światową, której nikt nie chce. Nie wiemy, jak daleko posunie się Rosja, co ma w głowie ich prezydent i co chce osiągnąć, bo nie powiedział tak naprawdę z jakiego powodu nas napada i czego chce, poza tym, że nie chce by Ukraina była w NATO. Wiadomo natomiast, że przez niego teraz umiera i cierpi tylko jeden naród, tylko Ukraińcy, w tym dzieci, bo ostrzelano dziś dwa przedszkola.
Co mogą zrobić zwykli Polacy, którzy też nie są politykami, a chcieliby jakkolwiek pomóc? Co jest dla was ważne, dla Ukraińców mieszkających w Polsce, ale zwłaszcza tych na Ukrainie?
Dla Ukrainy każde wsparcie teraz ważne. Jest sporo zbiórek w internecie, można się do nich przyłączyć, najważniejsza będzie jednak pomoc osobom, które uciekają ze wschodu i trafią do Polski. Jeśli mogę o coś prosić, to najbardziej właśnie o taką pomoc, bo to nie są emigranci, oni nie szukają dobrego życia, ale uciekają przed wojną, ratują siebie i swoje dzieci przed śmiercią.
A jak patrzycie wyrazy solidarności, takie jak ukraińskie flagi w mediach społecznościowych czy marsze poparcia? Czy to wam rzeczywiście pomaga, czy wręcz przeciwnie, bo gesty i słowa realnie niewiele dadzą, nie zatrzymają wojny i nie ocalą nikomu życia?
Zależy w jaki sposób na to patrzeć, można na pewno oceniać różnie. Ja osobiście odbieram to jako wsparcie, jako gesty ludzi, którzy chcą zrobić cokolwiek, nie zostawić narodu ukraińskiego samego. Zwykły człowiek sam może niewiele, ale może nie być obojętny, to także ważne. Gdy cały świat wspiera nas chociażby w taki sposób, to dodaje to otuchy nam wszystkim, zwłaszcza naszym żołnierzom walczącym na froncie. Jeśli ktoś wstawi flagę, przeleje 10 złotych na zbiórkę czy pomoże uchodźcom – wszystko to jest super, ważne, że zrobił to, co był w stanie.
Spotkałeś się osobiście z innymi formami wsparcia ze strony przyjaciół i znajomych w Polsce?
Po wybuchu wojny dostałem mnóstwo wiadomości i telefonów ze wsparciem, pytaniami jak się czuję, propozycjami pomocy dla mnie i rodziny. Wiele osób deklarowało, bym zgłosił się gdy tylko będę czegoś potrzebował. To bardzo miłe i potrzebne, odczułem, że po tych wszystkich latach spędzonych tutaj jestem częścią polskiej społeczności. Wszystkim za to dziękuję.
A jak oceniasz postawę świata sportu w tej sytuacji, w większości przypadków bardzo ostrożną, by nie użyć mocniejszych słów? Znów pojawia się frazes „trzeba oddzielać sport od polityki”, który staje się usprawiedliwieniem dla wielu decyzji, a w zasadzie ich braku, jak w przypadku władz UEFA nie widzących problemu w tym, by bandycka Rosja była częścią piłkarskiej społeczności.
Rzeczywiście te decyzje są bardzo asekuracyjne. Poniekąd pewnie wynika to z poczucia, że sportowcy nie są tutaj winni i zabieranie im możliwości zagrania w mistrzostwach świata jest dla nich krzywdzące, ale to nie jest wytłumaczenie, oni reprezentują nie siebie, tylko Rosję, która napadła na inny kraj. Nie można tego od siebie oddzielić, powiedzieć, że czym innym jest piłka, a czym innym wojna, zwłaszcza w przypadku sportu narodowego, w której zawodnicy reprezentują agresora, który rozpętał wojnę. To trochę absurd, że UEFA każe piłkarzom wychodzić z opaskami „Nie dla rasizmu”, a nie ma dla niej znaczenia wszczynanie wojen i zabijanie niewinnych ludzi.
Tak symboliczna „kara” dla bandyckiego kraju, jak zawieszenie w prawach członka i wykluczenie z baraży o mistrzostwo świata, jest jedną z tych rzeczy, którą można zrobić bez wymówek, bez wysyłania obywateli na front czy narażania własnego kraju. Jak widać piłkarskich władz nie stać nawet na to, kolejny raz nie zdają póki co egzaminu z przyzwoitości. Powiedz jeszcze proszę: po tym wszystkim, gdy wojna się skończy, oby szczęśliwie, będziesz chciał wrócić na Ukrainę?
Jestem obywatelem Ukrainy, moja rodzina mieszka na Ukrainie i nie wykluczam, że kiedyś tam wrócę. Wybrałem jednak sportową ścieżkę życia, z tego powodu od siedmiu lat mieszkam w Polsce, tutaj gram w piłkę, tu mam pracę i tu mieszkam. Dobrze mi się mieszka w Polsce i jak najbardziej rozważam pozostanie tu na zawsze. Póki co mam jeszcze do lata kontrakt, co będzie potem to się okaże, nie wiem co przyniesie jutro i jak się życie potoczy.
Rozmawiał B. Cirocki
Komentarze (2)
• B. Cirocki 26.02.2022, 19:20 Zgłoś naruszenie
Poprawione, dzięki.
• Blad 25.02.2022, 23:46 Zgłoś naruszenie
W idpiwiedzi na pierwsze pytanie mozna poprawic XIX na XXI wiek. Pozdro, po poprawce mozna usunac koment :)